Znowu dopieszczeni!

dyplom-artMiło nam poinformować, że nasz spływ żaglowy Wisłą z Tyńca do Mogiły wybrany został „Rejsem Roku 2016 Powiatu Wielickiego”! Na uroczystej Gali w Szarowie prezentowaliśmy nasz film oraz odebraliśmy trofea… Może kiedyś ozdobią one naszą przystań? Czemu nie: kto nie marzy, nie walczy – ten nie wygrywa! My walczymy. Przeczytajcie poniżej relację z imprezy, zobaczcie zdjęcia z Gali i film, jak żeglujemy. Podoba się? No to płyńcie z nami w czerwcu’ 2017!

„Ciągle tylko praca przy łodziach, zwroty i manewry. Przecież my to już wszystko umiemy!” – żaliły się na wiosennych treningach dzieci, uczestnicy zajęć Sekcji Żeglarskiej SP Sygneczów, prowadzonej przez Fundację Szansa. „To świetnie, bo już w czerwcu wyruszamy w długi rejs” – odpowiadali instruktorzy. Jaki rejs? A spływ żaglowy Wisłą, z Tyńca do Mogiły. Przed nami 25 km rzeki, dwa stopnie wodne, 12 mostów, wodociągi i linie energetyczne. I to wszystko musicie pokonać samodzielnie, tak jak pływacie na treningach – my będziemy tylko ubezpieczać was z motorówki. To właśnie cel tego rejsu: zebrać i podsumować wszystkie wasze umiejętności i wiadomości. Ćwiczcie więc, a teraz posłuchajcie o zasadach śluzowania… Jakże szybko nadszedł dzień wyruszenia w drogę! Załogi sprawnie zwodowały przygotowane dzień wcześniej w Tyńcu żaglówki, instruktorzy rozsiedli się w motorówce – i już pierwszym halsem w dół Wisły. Zaraz za zakrętem pierwszy stres: Stopień Wodny „Kościuszko”. Ale wszystko przebiegało nadzwyczaj sprawnie: przycumowanie na redzie, zrzucenie i zabezpieczenie żagli, wejście do śluzy na pagajach, przekładanie cum w miarę opadania lustra wody. Gdy otworzyły się wrota śluzy i zielone światło wznowiło naszą podróż dopadło nas zdumienie i zachwyt: jak tu zielono! Jak tu pięknie, jak cicho! Czy to na pewno Kraków? Każdy zakręt Wisły otwierał nowe widoki. Stopniowo dzikie brzegi zmieniły się w zadbane bulwary. Patrzcie! To chyba klasztor Norbertanek? Z wody wygląda zupełnie inaczej! A tam – Wawel! I Smok! Ale stop, stop – jedna z żaglówek nie przejdzie pod Mostem Dębnickim, hej, załoga – musicie przybić do nabrzeża i położyć maszt! Pora obiadowa ma też swoje prawa: wszyscy cumujemy do barki – pływającej restauracji –  na małe co nieco. Pokrzepieni na ciele ruszamy dalej. Kraków nas czaruje: mosty, domy, ludzie machają nam z tramwajów wodnych. Każdy zwrot roztacza inny widok, tu Cricoteka, a tam pomnik na rzece (co, nie widzieliście pomnika świnki? No to płyńcie z nami w przyszłym roku!). Już dopływamy do śluzy Dąbie, ale silni doświadczeniem nie stresujemy się zbytnio. Po drugiej stronie wita nas port rzeczny. Barki i koparki, stare nabrzeża, statki na pochylniach – żeglujemy jak w scenerii z filmów podróżniczych! Słońce coraz niżej, wiatr zacicha… Przy kominach elektrociepłowni Łęg Wisła jest już jak lustro. Nie poddajemy się, zrzucamy żagle i pracujemy pagajami: meta tuż – tuż! Słońce zachodzi racząc nas bajecznymi widokami, a zza zakrętu już wyłania się przystań Yacht Klubu Polskiego w Mogile. Po dziewięciu godzinach rejsu wpływamy do portu. Hurra, rodzice czekają na pomostach –  będzie pomoc przy wyciąganiu żaglówek! Szkoda tylko, że to już koniec tej Wielkiej Przygody… Ale za rok znowu popłyniemy!